Jest tragicznie od momentu feralnej decyzji jest bardzo źle... za 3 tygodnie nie będę miał za co żyć. Nie wiem co mogę zrobić chyba jednak będę miał problem z komornikiem.
Doigrałem się było dobrze stabilnie a wylądowałem w gorszym rynsztoku niż wcześniej. TYM razem osiągam ostateczne dno. Wszystko się komplikuje coraz bardziej
Obecnie mam bardzo utrudniony kontakt z internetem więc odzywam się bardzo rzadko
Obecnie od ręki mógłbym mu załatwić bardzo lekką pracę magazynową: 1800€ brutto / mc (1300€ netto) + ubezpieczenie, składki rentowe + 25 płatnego urlopu rocznie + premie okolicznościowe (około 500€ rocznie) + późniejszy zwrot podatku (wychodzi 13 pensja). Koszty życia z mieszkaniem 500€ (mieszkanie blisko zakładu) lub 350€ + koszty dojazdów do pracy (mieszkanie wtedy w PL). Dodatkowo miałby możliwość wzięcia telefonu na raty i dostania karty kredytowej z limitem min. 500€. Niecała 1h do Polski autem, pensja płatna zawsze 1 dnia miesiąca. Miesięcznie oszczędzałby 800€ + miałby premie i 13 na koniec roku.
Tylko to jest tak ryzykowne, że no fck way, pewnie i tak by nie dojechał lub zrezygnował po 1 dniu, bo coś tam, lub postanowił odrobić dług tym razem bukmacherce i na to wpłacił pensję, aby później mieszkać w aucie. Szkoda człowieka, ale coś czuje, że będzie mu bardzo ciężko wyjść z tego. Nie chodzi o sytuację, bo z jego sytuacji wyjść można w 7 dni, ale o mindset. Sytuacje zmienić bardzo łatwo, ale przekonania i system wierzeń, który budował latami, jest zmienić bardzo ciężko. W AA jest bodaj taka zasada, że nie można pomóc alkoholikowi, który nie chce pomocy. I tutaj jest tak samo. Myślę, że nikt z nas nie będzie wstanie mu pomóc, ponieważ on nie chce pomocy. Ten blog pełni rolę takiego oszukiwania własnej głowy, że próbuje, ale coś ciągle się nie udaje. I że to nie jego wina.
Trzy problemy o których trochę się rozpiszę.
Pierwszy problem to oszukiwanie siebie. W "Alchemiku" jednym z bohaterów był sprzedawca kryształowych naczyń, który miał pragnienie udać się do Mekki (zgodnie z religią). I cały czas żył tym marzeniem i wydawało się, że chce to zrobić. Pewnego dnia, kiedy przyszło mu się rozstać z niedawno poznanym przyjacielem - handlarzem owiec - Santiago, to przyznał, że w głębi duszy wie, że nigdy do Mekki się nie uda, ale chce mieć to marzenie i łudzić się jego spełnieniem. Podobny motyw mamy tutaj. Mimo akceptacji swojego życia on chce wierzyć, że coś się zmieni. Jakaś część jego nie akceptuje tego życia, więc karmi tą część wizją rychłego wyjechania za granicę. Jednak on sam nie chce zmiany. Dlaczego zagrał na forexie? Bo miał kasę na wyjazd i nie umiał sobie z tym poradzić. Forex rozwiązywał ten problem. Albo straci wszystko i trudno, nie będzie Niemiec, albo zarobi i problem z komornikiem się rozwiąże - znowu nie będzie wyjazdu. On grał za 2k wyłącznie po to, aby nie jechać do Niemiec, tylko on tego nie widzi.
Drugi problem tutaj jaki widzę to brak motywacji. Ja chcę jeździć zajebistym samochodem, chcę latać na wakacje, kiedy tylko chcę, mieć zajebisty dom oraz założyć w przyszłości rodzinę. Jego motywacja to spłata raty komornika i prysznic na siłowni raz w miesiącu. Mu nawet spanie w aucie już nie przeszkadza. Motywacja to jak paliwo, a on nie jedzie obecnie nawet na oparach. On nie wie PO CO ma coś zmieniać, nie ma celu w życiu, nie zna jego wartości, nie wie co jest możliwe.
Trzeci problem to brak wiedzy. O zarządzaniu finansami i emocjami.
Dopóki on nie zobaczy, że sam siebie oszukuje, dopóki tutaj nic się nie zmieni. Aczkolwiek sama sytuacja od strony psychologii jest bardzo ciekawa. Pytanie obecnie brzmi, czy istnieje taki rozwój sytuacji, że zburzy mu się strefa komfortu do tego stopnia, że wyjazd będzie do zaakceptowania. Obecnie na to nie wygląda, bo on jest w stanie nawet pieniędzy się wyzbyć, aby tylko nie jechać, ale może w pewnym momencie coś zaskoczy. Oby.
Chłopie, ja bym już rok temu wyjechał za granice, nawet bez siana bo lepiej być bezdomnym w UK czy Hollandi gdzie pracy jest oporowo dużo. A Ty siedzisz i pierdzisz i sie nad sobą zamartwiasz. Podejmij wreszcie decyzję, ja juz bym nawet tam autostopem pojechal czy blablacarem i poszedl do agencji pracy czy na pole zeby moc zarabiac bo lepiej nie bedzie. Jest sezon, są mozliwosci a Ty zwyczajnie chcesz isc na łatwizne, żeby inni zrobili coś za ciebie albo żeby życie się do Ciebie uśmiechnęło. Jak dla mnie masz dwa wyjścia: 1. Jedz jak najszybciej za granice i zmieniaj swoje zycie albo idz do psychiatryka bo inaczej tego nie widze.
@elo ma rację. Jak jechać to teraz. Wiosna, zaczyna się sezon, robotę łapiesz od ręki. Fakt, początkowo może być ciężko, ale czy teraz nie jest Ci ciężko? Za parę miesięcy znowu coś się wydarzy, zacznie się robić zimno, znowu będziesz miał masę wymówek. Ech, człowieku, bierz najbliższą wypłatę i leć za granicę szukać szczęścia. Zauważ, że im dłużej zwlekasz, tym jest gorzej. Jakbyś już kilka miechów temu wyjechał jak Ci radziliśmy, to byś nie miał tych problemów.
Komornik to jest teraz ostatnia rzecz, o którą teraz powinieneś się martwić. A jednak martwisz się, co dosyć przykro się czyta. Za długi nie idzie się w tym kraju siedzieć. To niezgodne z konwencjami międzynarodowymi. Wykorzystują to do oporu oszuści, przy biernej postawie tzw. władz. Ogólnie rzecz biorąc jeśli nie masz żadnego majątku, to komornik może ci skoczyć. Nie jest to wg mnie dobre, abstrahując od twoego przypadku, ale tak właśnie działa ten kraj. Natomiast przy tym trybie życia, który prowadzisz nawet zarabiając 3 tys. skończysz marnie. W najlepszym razie w spychiatryku, w najgorszym - po prostu zamarzniesz kiedy znów przyjdzie zima. Tak więc lepiej rób jak ci piszą, sprzedaj auto ma złom i ruszaj na jakieś szparagi do Niemiec. Niewolniczej pracy z punktu widzenia Niemca, mają tam ful, więc to jest jedynie kwestia motywacji i zakręcenia się za pracodawcą. W ostatecznosci nawet w PL znajdziesz teraz jakąś półniewolniczą pracę z zakwaterowaniem w rolnictwie i pensją pod stołem. Na szali lezy teraz twoje życie, a ty przejmujesz sie jakimś bankiem...
A może wyjazd za granicę Cię uratuje? Jeśli masz możliwości to ja ze swojej strony mogę polecić Ci agencję https://www.carework.pl/praca/opieka-niemcy/ i pracę jako opiekunka/opiekun osób starszych. Bardzo wiele osób decyduje się wyjechać, jeśli nie ma innego rozwiązania. Można spróbować zawalczyć o swoje.
Obecnie od ręki mógłbym mu załatwić bardzo lekką pracę magazynową: 1800€ brutto / mc (1300€ netto) + ubezpieczenie, składki rentowe + 25 płatnego urlopu rocznie + premie okolicznościowe (około 500€ rocznie) + późniejszy zwrot podatku (wychodzi 13 pensja). Koszty życia z mieszkaniem 500€ (mieszkanie blisko zakładu) lub 350€ + koszty dojazdów do pracy (mieszkanie wtedy w PL). Dodatkowo miałby możliwość wzięcia telefonu na raty i dostania karty kredytowej z limitem min. 500€. Niecała 1h do Polski autem, pensja płatna zawsze 1 dnia miesiąca. Miesięcznie oszczędzałby 800€ + miałby premie i 13 na koniec roku.
OdpowiedzUsuńTylko to jest tak ryzykowne, że no fck way, pewnie i tak by nie dojechał lub zrezygnował po 1 dniu, bo coś tam, lub postanowił odrobić dług tym razem bukmacherce i na to wpłacił pensję, aby później mieszkać w aucie. Szkoda człowieka, ale coś czuje, że będzie mu bardzo ciężko wyjść z tego. Nie chodzi o sytuację, bo z jego sytuacji wyjść można w 7 dni, ale o mindset. Sytuacje zmienić bardzo łatwo, ale przekonania i system wierzeń, który budował latami, jest zmienić bardzo ciężko. W AA jest bodaj taka zasada, że nie można pomóc alkoholikowi, który nie chce pomocy. I tutaj jest tak samo. Myślę, że nikt z nas nie będzie wstanie mu pomóc, ponieważ on nie chce pomocy. Ten blog pełni rolę takiego oszukiwania własnej głowy, że próbuje, ale coś ciągle się nie udaje. I że to nie jego wina.
Trzy problemy o których trochę się rozpiszę.
Pierwszy problem to oszukiwanie siebie. W "Alchemiku" jednym z bohaterów był sprzedawca kryształowych naczyń, który miał pragnienie udać się do Mekki (zgodnie z religią). I cały czas żył tym marzeniem i wydawało się, że chce to zrobić. Pewnego dnia, kiedy przyszło mu się rozstać z niedawno poznanym przyjacielem - handlarzem owiec - Santiago, to przyznał, że w głębi duszy wie, że nigdy do Mekki się nie uda, ale chce mieć to marzenie i łudzić się jego spełnieniem. Podobny motyw mamy tutaj. Mimo akceptacji swojego życia on chce wierzyć, że coś się zmieni. Jakaś część jego nie akceptuje tego życia, więc karmi tą część wizją rychłego wyjechania za granicę. Jednak on sam nie chce zmiany. Dlaczego zagrał na forexie? Bo miał kasę na wyjazd i nie umiał sobie z tym poradzić. Forex rozwiązywał ten problem. Albo straci wszystko i trudno, nie będzie Niemiec, albo zarobi i problem z komornikiem się rozwiąże - znowu nie będzie wyjazdu. On grał za 2k wyłącznie po to, aby nie jechać do Niemiec, tylko on tego nie widzi.
Drugi problem tutaj jaki widzę to brak motywacji. Ja chcę jeździć zajebistym samochodem, chcę latać na wakacje, kiedy tylko chcę, mieć zajebisty dom oraz założyć w przyszłości rodzinę. Jego motywacja to spłata raty komornika i prysznic na siłowni raz w miesiącu. Mu nawet spanie w aucie już nie przeszkadza. Motywacja to jak paliwo, a on nie jedzie obecnie nawet na oparach. On nie wie PO CO ma coś zmieniać, nie ma celu w życiu, nie zna jego wartości, nie wie co jest możliwe.
Trzeci problem to brak wiedzy. O zarządzaniu finansami i emocjami.
Dopóki on nie zobaczy, że sam siebie oszukuje, dopóki tutaj nic się nie zmieni. Aczkolwiek sama sytuacja od strony psychologii jest bardzo ciekawa. Pytanie obecnie brzmi, czy istnieje taki rozwój sytuacji, że zburzy mu się strefa komfortu do tego stopnia, że wyjazd będzie do zaakceptowania. Obecnie na to nie wygląda, bo on jest w stanie nawet pieniędzy się wyzbyć, aby tylko nie jechać, ale może w pewnym momencie coś zaskoczy. Oby.
Wolf, szanuje Ciebie.
UsuńTo mi załatw tą robotę. :D
OdpowiedzUsuńChłopie, ja bym już rok temu wyjechał za granice, nawet bez siana bo lepiej być bezdomnym w UK czy Hollandi gdzie pracy jest oporowo dużo. A Ty siedzisz i pierdzisz i sie nad sobą zamartwiasz. Podejmij wreszcie decyzję, ja juz bym nawet tam autostopem pojechal czy blablacarem i poszedl do agencji pracy czy na pole zeby moc zarabiac bo lepiej nie bedzie. Jest sezon, są mozliwosci a Ty zwyczajnie chcesz isc na łatwizne, żeby inni zrobili coś za ciebie albo żeby życie się do Ciebie uśmiechnęło. Jak dla mnie masz dwa wyjścia: 1. Jedz jak najszybciej za granice i zmieniaj swoje zycie albo idz do psychiatryka bo inaczej tego nie widze.
OdpowiedzUsuń@elo ma rację. Jak jechać to teraz. Wiosna, zaczyna się sezon, robotę łapiesz od ręki. Fakt, początkowo może być ciężko, ale czy teraz nie jest Ci ciężko? Za parę miesięcy znowu coś się wydarzy, zacznie się robić zimno, znowu będziesz miał masę wymówek. Ech, człowieku, bierz najbliższą wypłatę i leć za granicę szukać szczęścia.
OdpowiedzUsuńZauważ, że im dłużej zwlekasz, tym jest gorzej. Jakbyś już kilka miechów temu wyjechał jak Ci radziliśmy, to byś nie miał tych problemów.
Komornik to jest teraz ostatnia rzecz, o którą teraz powinieneś się martwić. A jednak martwisz się, co dosyć przykro się czyta. Za długi nie idzie się w tym kraju siedzieć. To niezgodne z konwencjami międzynarodowymi. Wykorzystują to do oporu oszuści, przy biernej postawie tzw. władz. Ogólnie rzecz biorąc jeśli nie masz żadnego majątku, to komornik może ci skoczyć. Nie jest to wg mnie dobre, abstrahując od twoego przypadku, ale tak właśnie działa ten kraj. Natomiast przy tym trybie życia, który prowadzisz nawet zarabiając 3 tys. skończysz marnie. W najlepszym razie w spychiatryku, w najgorszym - po prostu zamarzniesz kiedy znów przyjdzie zima. Tak więc lepiej rób jak ci piszą, sprzedaj auto ma złom i ruszaj na jakieś szparagi do Niemiec. Niewolniczej pracy z punktu widzenia Niemca, mają tam ful, więc to jest jedynie kwestia motywacji i zakręcenia się za pracodawcą. W ostatecznosci nawet w PL znajdziesz teraz jakąś półniewolniczą pracę z zakwaterowaniem w rolnictwie i pensją pod stołem. Na szali lezy teraz twoje życie, a ty przejmujesz sie jakimś bankiem...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA może wyjazd za granicę Cię uratuje? Jeśli masz możliwości to ja ze swojej strony mogę polecić Ci agencję https://www.carework.pl/praca/opieka-niemcy/ i pracę jako opiekunka/opiekun osób starszych. Bardzo wiele osób decyduje się wyjechać, jeśli nie ma innego rozwiązania. Można spróbować zawalczyć o swoje.
OdpowiedzUsuń